12 sierpnia, około godziny 15-tej przypadnie tegoroczne maksimum aktywności Perseidów, najsłynniejszego, znanego już w starożytności roju meteorów. Choć Perseidy cechuje dość ostre w czasie maksimum, nie sposób jednak przewidzieć jego momentu z minutową dokładnością. Zresztą wszystkie te momenty są na ogół bardzo korzystne dla obserwatorów w Polsce, bowiem przypadają w drugiej połowie nocy, kiedy Ziemia „zgarnia” większą liczbę bryłek materii meteoroidowej, niż przed północą.
Z niewielką lub umiarkowaną aktywnością Perseidy można oglądać w okresie od 18 lipca do 22 sierpnia, ale wyraźny wzrost liczby pojawiających się meteorów obserwuje się dopiero w pobliżu dość ostrego maksimum, przypadającego zazwyczaj na 12/13 sierpnia. Można wtedy w ciągu godziny „złowić” od kilkudziesięciu do ponad stu śladów meteoru.
Perseidy zazwyczaj rozbłyskują seriami po kilka–kilkanaście w ciągu kilku minut, po czym następują nieco dłuższe przerwy. Radiant, czyli miejsce, z którego wydają się wybiegać meteory tego roju, jest usytuowany w północnej części gwiazdozbioru Perseusza, z terenu Polski widocznej zawsze ponad horyzontem.
O pochodzeniu tego roju bardzo odległym w czasie świadczy długi (około miesiąca) okres jego aktywności, co wynika z dużej rozciągłości skupiska (roju) składających się nań cząstek, które przez wieki uległy znacznemu rozproszeniu wzdłuż orbity macierzystej komety. Perseidy pochodzą z częściowego rozpadu okresowej komety 109P/Swift-Tuttle, obiegającej Słońce z okresem 135 lat. Jej ostatnie zbliżenie do Słońca (peryhelium) 12 grudnia 1992 roku skutkowało przez kilka lat zwiększoną liczbą obserwowanych meteorów.
Systematyczne obserwacje Perseidów prowadzone są od blisko 140 lat – zapoczątkował je w 1869 roku William Frederick Denning.
Jednak zawodowi astronomowie dawno temu już odstąpili tę dziedzinę amatorom, którzy w licznych kołach miłośników astronomii na całym świecie prowadzą całkiem profesjonalnie grupowe obserwacje meteorów.
Do śledzenia meteorów nie potrzeba kosztownego sprzętu, nie używa się bowiem teleskopów – wręcz przeciwnie, konieczne jest jak najszersze pole widzenia. Niezbędna jest więc otwarta przestrzeń i to jak najdalej od miejskich świateł, aby niebo było możliwie najczarniejsze. Obserwacje i zliczanie meteorów prowadzi się leżąc na plecach, najlepiej na specjalnych leżankach, dzieląc niebo na części pomiędzy kilku obserwatorów. Można też prowadzić obserwacje fotograficzne – wówczas najlepszym rozwiązaniem jest aparat z obiektywem typu „rybie oko” obejmujący całe niebo, lub przynajmniej aparat z zoomem o możliwie najszerszym polu widzenia – z migawką otwartą na dowolnie długi czas. To już jednak kosztowny sprzęt.
Potocznie sierpniowe Perseidy bywają nazywane łzami św. Wawrzyńca (Laurentego, Laurencjusza), co świadczy o tym, że dawniej maksimum roju musiało przypadać 10 sierpnia, właśnie w dniu św. Wawrzyńca. Nie rozumiejąc prawdziwej natury zjawiska, sądzono, że to „wypalone” gwiazdy odrywające się od nieboskłonu spadają na Ziemię. Jeszcze w końcu XIX wieku sądzono też, że „gwiazda spadająca jest to dyabeł, zepchnięty przez anioła, dlatego też na gwiazdy spadające patrzeć niebezpiecznie, gdyż dyabeł spadłszy na ziemię, może się do człowieka przyplątać”.
Dziś wiemy, że efektowne świetliste smugi na niebie są dziełem drobnych, co najwyżej kilkumilimetrowych bryłek materii przelatujących przez ziemską atmosferę z prędkościami rzędu dziesiątków kilometrów na sekundę, rozgrzewających się do ogromnych temperatur i w ogromnej większości całkowicie wyparowujących przed dotarciem do powierzchni Ziemi. Nie obawiajmy się więc ich wypatrywania, a sierpniowy rój Perseidów jest dobrą okazją na proste a pożyteczne obserwacje astronomiczne.
Marek Substyk