Fotografowanie minimalnym nakładem środków
Najprostszy i najtańszy przypadek jaki można sobie wyobrazić to fotografowanie nieba bez użycia teleskopu i bez użycia mechanizmów prowadzących. Potrzebne będą:
-
Lustrzanka, w miarę możliwości współcześnie produkowana, najlepiej z użytecznymi czułościami powyżej 3200 ISO;
-
Obiektyw o możliwie dużej jasności. Doskonale jeśli będzie to obiektyw o niezbyt długiej ogniskowej (np. 30 mm, 50 mm) ze światłem lepszym niż f/2.8;
Stabilny statyw;Ciemne niebo, z dala od świateł miejskich;Sposób postępowania jest prosty. Ustawiamy aparat na statywie, ustawiamy ostrość na nieskończoność. Na aparacie ustawiamy dość wysoką czułość, otwieramy maksymalnie przysłonę obiektywu. Celujemy w możliwie najciemniejszą część nieba i wykonujemy zdjęcie z czasem np. 15 s. Metodą prób i błędów dobieramy właściwy czas naświetlania pamiętając o tym że wskutek ruchu obrotowego i obiegowego obiekty na sferze niebieskiej przesuwają się. Przy zbyt długich czasach obiekty na zdjęciu przyjmą formę krótkich kresek a dalsze wydłużanie ekspozycji nie przyniesie już wzrostu zasięgu gwiazdowego.
Zdjęcie: Niebo nieruchomym aparatem fotograficznym. Czas naświetlania: 10 minut. Jodłów 2010.
Warto zauważyć że ostatnie konstrukcje Canona i Nikona posiadają bardzo wysokie czułości i pozwalają na fotografowanie obiektów daleko słabszych niż widoczne gołym okiem bez konieczności prowadzenia za ruchem sfery niebieskiej. Główną barierą może stać się nie tyle sprzęt co tło nocnego nieba. Dość trudno znaleźć jest miejsce na tyle ciemne w którym można by w pełni wykorzystać możliwości współczesnych aparatów i obiektywów.
Do czego wykorzystać tą najprostszą metodę? Szerokie lub średniej wielkości pole widzenia nadaje się do fotografowania całych gwiazdozbiorów lub przynajmniej ich większych fragmentów. Bardzo efektownie wygląda fotografowana w ten sposób Droga Mleczna.
Zdjęcie: Droga Mleczna na tle nieba. Canon 7D, obiektyw Samyang 8 mm „Rybie Oko”, czas naświetlania 60 sekund.
Na zdjęciach w średniej skali da się odnaleźć wiele znanych obiektów mgławicowych takich jak M42 czy też M31. Uwieczniać można koniunkcje planet czy też jasne komety które od czasu do czasu pojawiają się na naszym niebie.
Krok dalej, czyli fotografia z prowadzeniem
Fotografowanie słabszych obiektów wymaga prowadzenia aparatu za ruchem sfery niebieskiej. Matryca CCD (a także zwykła klisza) ma własność kumulowania światła – im dłużej naświetlany jest dany piksel czy też ziarno kliszy tym słabsze obiekty stają się widoczne na obrazie. Precyzyjne prowadzenie za ruchem nieba wymaga oczywiście dość precyzyjnego sprzętu. Im dłuższą ogniskową stosujemy i im dłuższy jest czas naświetlania tym trudniej jest uzyskać zamierzony efekt. Skupimy się więc na przypadku gwarantującym dość dobre efekty.
Tym razem potrzebne będą:
-
Lustrzanka pozwalająca fotografować przy dość wysokich czułościach;
-
Teleskop na montażu minimum EQ3-2, np. Sky-Watcher BKP15075 EQ3-2. Właściwie to wystarczy nawet sam montaż EQ3-2 o ile tylko znajdziemy sposób na zamocowanie aparatu na tym montażu;
-
Napęd w jednej osi do EQ3-2 (lub innego posiadanego montażu tej lub wyższej klasy);
-
Możliwie jasny obiektyw o nieco większej ogniskowej. Może to być jasny portretowy obiektyw z ogniskową 85 mm, może też to być jeden ze starszych teleobiektywów produkcji rosyjskiej z gwintem M42 i ewentualną przejściówką. Nie będą tu potrzebne wodotryski takie jak stabilizacja czy też USM. Zbędny będzie nawet autofocus;
Lunetka biegunowa do montażu paralaktycznego;
Zdjęcie: Fragment gwiazdozbioru Strzelca sfotografowany przy użyciu wyłącznie aparatu fotograficznego z obiektywem 85 mm, z zastosowaniem prowadzenia elektronicznego na montażu paralaktycznym. Jodłów 2010.
Teleskop w tym wypadku pełni rolę statywu na którym zawieszać będziemy aparat wraz z obiektywem. Do zawieszenia aparatu posłuży tajemnicza śruba z czarną nakrętką znajdująca się na jednej z obejm mocujących teleskop. Wiele osób zastanawia się nad zastosowaniem tej śruby, niektórzy próbują nawet mocować obejmy odwrotną stroną zastanawiając się przy tym gdzie podziała się podobna śruba na drugiej obejmie. Tymczasem jest to śruba mocująca, identyczna jak w statywie fotograficznym a duża czarna plastikowa nakrętka znajdująca się na tej śrubie służy do kontrowania. Aparat mocujemy więc na takiej śrubie, na teleskopie,.”na barana”. Anglojęzyczne określenie takiego mocowania to po prostu piggyback. Po zamocowaniu aparatu zmieni się nieco obciążenie, pamiętać więc należy o skorygowaniu wyważenia teleskopu poprzez odpowiednie przesunięcie przeciwwag. Na montażu powinien być uprzednio zamontowany napęd elektryczny (ręczne prowadzenie raczej sobie odpuścimy choć niejeden w zamierzchłych czasach w ten sposób fotografował). Należy też pamiętać o lunetce biegunowej bez której trudno o dobre efekty (choć i na to są sposoby).
Po pierwsze nastawiamy oś biegunową montażu na biegun niebieski. Znajduje się on w okolicy gwiazdy polarnej a jego dokładne położenie odnaleźć można na mapach i atlasach nieba. Lunetki biegunowe zazwyczaj ułatwiają nam zadanie dzięki odpowiednim symbolom naniesionym w polu widzenia. Następnie obracając teleskopem kierujemy aparat w kierunku interesującego nas obszaru nieba. Uruchamiamy prowadzenie. Ekspozycję wyzwalamy w miarę możliwości bez dotykania całego zestawu, korzystając z samowyzwalacza czy też pilota na podczerwień. Optymalny czas warto dobrać w sposób eksperymentalny, dostosowując naświetlanie do jasności tła nieba. Warto też zwrócić uwagę na poprawność działania i ustawienia montażu. Przy dłuższych ogniskowych konieczne może być ograniczenie czasu ekspozycji tak aby ukryć pewne niedoskonałości posiadanego zestawu. Naszym przeciwnikiem będzie też silny wiatr – przy większych ogniskowych może on przeszkadzać w uzyskaniu nieporuszonego zdjęcia.
Powyższa metoda nie jest specjalnie trudna ani kosztowna. Może być dobrym wstępem do poważniejszej astrofotografii a uzyskane efekty będą znacznie lepsze niż w przypadku fotografowania nieruchomym aparatem
W większej skali
Posiadacze teleskopów niekiedy nie zdają sobie sprawy z tego jak potężnymi instrumentami fotograficznymi dysponują. Nie są to może szczególnie światłosilne urządzenia, respekt budzą natomiast ogniskowe spotykane w tego typu sprzęcie. Nawet tani Sky-Watcher 1309EQ2 dysponuje ogniskową 900 mm. Popularna Synta 8 która jest prawdopodobnie najpopularniejszym teleskopem w kraju ma ogniskową 1200 mm. Teleskop BKMAK 180 dysponuje ogniskową 2700 mm natomiast potężny Celestron CGE PRO 1400 ma ogniskową aż 3910mm!
Praktycy astrofotografii na widok przedstawionych liczb zapewne się skrzywią – i bez wątpienia nie bez powodu. Ogniskowe tak długie są bardzo kłopotliwe przy precyzyjnym prowadzeniu i długoczasowej fotografii. Dość dobrze nadają się one jednak do fotografowania obiektów Układu Słonecznego a zwłaszcza Księżyca.
Jak duży będzie Księżyc na zdjęciu wykonanym przez teleskop? Przy pełnej klatce można uznać że przy ogniskowej 2250mm Księżyc dość dobrze wpasowuje się w kadr. Fotografując Księżyc w kwadrze można obrócić aparat i użyć nawet dłuższej ogniskowej. Przy matrycach APS-C ogniskowe te należy podzielić przez czynnik 1,6.
Fotografia: Ksieżyc wykonany aparatem Canon 550D i teleskopem BKED80, autor: Janusz Wiland
Fotografować można zarówno w ognisku głównym jak i w projekcji okularowej. Metoda pierwsza gwarantuje lepszą światłosiłę i jest mniej kłopotliwa dla osób początkujących.