Czar południowego nieba

W Polsce zima na całego. Śnieg na przemian z deszczem, chmury, ciemno, zimno i nieprzyjemnie. W takich warunkach nawet zapaleni astronomowie przyznają, że trudno zmusić się do obserwowania. Walka z wilgocią, szronem, uszy i kończyny dosłownie odpadające z zimna, grube rękawice przeszkadzają w ustawianiu ostrości, okulary uporczywie wpadające w śnieg, wielu z nas zna to doskonale. A nawet gdy nam już to nie dokucza, atakują nas wszędobylskie latarnie, samochodowe halogeny, jasne światło z okna sąsiada. Koszmar…

 

Wyobraźcie sobie astronomiczną krainę marzeń. Świat, w którym każda noc jest ciepła, gdzie przez 2/3 nocy w roku nie dokuczają chmury i wilgoć. Krainę, gdzie noce są tak ciemne, że świecący Jowisz zdaje się psuć nocną adaptację wzroku do ciemności. Dziewicze niebo w górskim rejonie, ponad 100km od najbliższej miejscowości. Niebo nigdy nie skażone światłami miast, ciemność jaką trudno jest sobie wyobrazić. Wyobraźcie sobie olbrzymie, postrzępione ramię Drogi Mlecznej wspinające się aż po zenit, które rzuca cień na położoną na ziemi białą kartkę papieru. Wyobraźcie sobie szczęśliwego Johna Bortle’a, który bez wahania przyznaje jedynkę na swojej skali, bowiem zasięg graniczny w Orionie przekracza z łatwością 7,5 mag.

Orion który świeci w zenicie? Mgławica Płomień, Koński Łeb i Rozeta widziana w lornetce? Światło zodiakalne i airglow (zjawiska zwykle niewidoczne w polskich warunkach przez zaswietlenie nieba latarniami), które są tak jasne że przeszkadzają w obserwacji? Niemożliwe? Nie tu, witajcie w australijskim buszu!

Obserwacje nieba południowego są największym marzeniem astronomów mieszkających w Europie i w USA. Czystość powietrza jest tu rewelacyjna, bowiem na południowej półkuli brak jest wielkich ośrodków przemysłowych, a większość powierzchni stanowi ocean. Dziewiczy interior Australii dzięki bardzo niesprzyjającym warunkom fizyko-geograficznym jest niemal niezamieszkały. Główne szlaki komunikacyjne ciągną się dziesiątki, a nawet setki kilometrów po pustkowiu porośniętym kępami traw i karłowatymi drzewami, a ruch po zmierzchu zamiera niemal całkowicie, w obawie przed grasującą po drogach dziką zwierzyną. To idealne miejsce do prowadzenia nocnych obserwacji nieba, niestety daleka podróż lotnicza wyklucza zabranie jakiegokolwiek większego sprzętu, poza lornetką 10×56, statywem i lustrzanką z uniwersalnym obiektywem zoom.

Południowe niebo kryje wiele skarbów, niedostępnych dla obserwatorów z północy. Znajdują się tu jedne z najjaśniejszych mgławic emisyjnych i galaktyk, największe gromady kuliste, wielkie galaktyki karłowate przy których nasza M31 w Andromedzie wygląda jak niepozorna plamka oraz wielkie połacie Drogi Mlecznej w korzystnym ułożeniu, dzięki czemu setki gromad otwartych i kulistych i wiele ciemnych mgławic świeci niemal w zenicie.

Zapraszamy do króciutkiego przewodnika po południowym niebie, nigdy nie widzianym z Polski!

Oto zdjęcie nieba wykonane przeze mnie w idealnych warunkach. Jest to złożenie (stack) ośmiu ekspozycji, każda po 20 sekund, przy czułości 3200, co daje łączny czas naświetlania 160 sekund. Użyty sprzęt to niemodyfikowany Canon EOS 40D wraz ze świetnym do tego zadania obiektywem Sigma 18-35 f/1.8, który już przy pełnym otworze względnym (przysłonie) uzyskuje fantastyczną ostrość. Użyta przy doskonale ciemnym niebie przysłona f/1.8, pozwoliła na uzyskanie bardzo dużego zasięgu gwiazdowego. Użyty statyw to lornetka Delta Optical 10×56 i parę kamieni…

Pierwszy rzut oka i od razu widzimy ciemne mgławice i pasma międzygwiezdnej materii zawieszone wśród niezliczonych gwiazd pasa Drogi Mlecznej, przebiegającej w górę w lewej części kadru. Największą jest „Worek węgla” leżący tuż poniżej barwnego, pięknego gwiazdozbioru jasnych gwiazd, zwanym Krzyżem Południa. Po prawej od Drogi Mlecznej, widać dwa niebieskawe obłoki – to Duży i Mały Obłok Magellana, czyli dwie karłowate galaktyki obiegające naszą Drogę Mleczną. Oddalone są one od nas o 160-200 tys. lat świetlnych. Dłuższe ramię Krzyża Południa wskazuje nam przybliżone położenie południowego bieguna niebieskiego, który w odróżnieniu od bieguna północnego jest trudny do zlokalizowania. Na południowej półkuli nie ma Gwiazdy Polarnej!

Poniżej Krzyża Południa, tuż przy dolnej krawędzi zdjęcia widać dwie jasne gwiazdy, należące do gwiazdozbioru Centaura. To niebieskawy Hadar i żółta Alfa Centauri. Ta ostatnia jest szczególnie interesująca, bowiem nie dość że jest fizycznie bardzo podobna do Słońca, to i leży zaledwie 4,4 roku świetlnego od nas. Może istnieją tam planety nadające się do zamieszkania przez ludzi?

Zagłębimy się nieco w ten kadr, bowiem znajdują się na nim bardzo interesujące obiekty głębokiego nieba. Po pierwsze i najważniejsze, największa gromada kulista całego nieba! Omega Centauri, bo o niej mowa, posiada jasność aż 3,7 magnitudo i jest kilkukrotnie większa i jaśniejsza od naszej najbardziej znanej gromady kulistej M13, lezącej w Herkulesie. Jej rozmiary są naprawdę ogromne, zawiera  10 milionów gwiazd i rozciąga się na dystansie 150 lat świetlnych. Jej rozmiary kątowe przewyższają księżyc w pełni. Na niebie widać ją nieuzbrojonym okiem wyraźnie, jako rozmyty, kulisty obiekt. W lornetce prezentuje się majestatycznie, w sąsiedztwie mając aktywną galaktykę i najsilniejsze na niebie radioźródło – Centaurus A (niestety nie zmieściła się w kadrze).

Inną wielką gromadą kulistą nieba południowego jest 47 Tucanae która leży w gwiazdozbiorze Tukana, tuż pod Małym Obłokiem Magellana. To druga co do jasności gromada kulista na niebie, mająca 4,9 mag i jej rozmiar dorównuje wielkością księżycowi! Wielki Obłok Magellana również posiada w sobie ciekawy obiekt. Jest to wielka i bardzo aktywna mgławica emisyjna zwana mgławicą Tarantuli. Ten obiekt zarówno na zdjęciu jak i w lornetce podczas obserwacji posiada wyraźne, niebiesko-zielone zabarwienie, pochodzące od linii emisyjnych tlenu. W tej mgławicy bardzo intensywnie zachodzą procesy gwiazdotwórcze.

Potężną, tym razem purpurową mgławicę widzimy w Drodze Mlecznej na wysokości Wielkiego Obłoku Magellana. To piękna i rozłożysta Eta Carinae, która w lornetce rozpada się na trzy fragmenty przedzielone ciemnymi pasmami materii. To konkurencja do słynnej u nas mgławicy M42 w Orionie, niemal tak samo jasna ale z pewnością większa.

Nieco poniżej niej, po prawej stronie, widać skupisko młodych gorących gwiazd. To Południowe Plejady, które naprawdę są łudząco podobne do prawdziwych Plejad (M45) Gdy jest się tam, można je sobie porównać, gdyż świecą nisko na północnym nieboskłonie, pod Hiadami i Orionem (nie widać ich na zdjęciu).

To tylko niektóre ze skarbów południowego nieba. Niestety tylko dwie noce przypadły na bezksiężycowe noce na odludziu więc czasu na obserwacje i zbieranie materiału było bardzo mało. Poza tym statyw jest niezbędnym kompanem podróży, bez niego trudno jest sobie wyobrazić zdjęcia nocne. Mamy nadzieję, że ta krótka opowieść o południowym niebie rozbudzi Wasz głód obserwacji i poznawania świata! Zdjęcie oczywiście jest naszego autorstwa! Pozdrawiamy!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 Responses to Czar południowego nieba